Agricola - Poprowadź swoją XVII-wieczną farmę

10 kwietnia 1 Comments


Rok 1673. Epidemia szalejąca w Europie środkowej powoli się uspokaja. Ludzie zaczynają odbudowywać wioski i miasta, a głód, który tak doskwierał przez całe wieki powoli jest zaspokajany. Chłopi zakładają gospodarstwa, orają pola i hodują bydło. Jest naprawdę ciężko.

Uwe Rosenberg stworzył grę, która pozwala nam poczuć się jak wiejska rodzina z tamtych czasów. Jak mu się to udało? Czytajcie!

Wykonanie i ilustracje


Ilustracje nie są najmocniejszą stroną Agricoli. Na początku mogą nawet trochę odstraszać, zwłaszcza front pudełka, ale po jakimś czasie da się do nich przyzwyczaić i nawet zaryzykuję stwierdzenie, że mają swój klimat. Zresztą, trudno sobie wyobrazić, żeby gra w takiej tematyce mogła mieć cukierkowe barwy i słodkie postacie. Pierwsze co się rzuca w oczy po otwarciu pudełka (lub choćby podniesieniu) jest ogrom elementów, które ledwo się mieszczą w sporym pudle. 360 kart, 9 plansz,105 żetonów i 313 drewnianych elementów. To naprawdę robi wrażenie. Pogratulować należy też wydawcom, że zdecydowali się użyć drewna zamiast plastiku – wygląda to naprawę solidnie. Tektura, z której wykonane jest pudełko jest naprawdę dobra i pomimo, że często noszę Agricolę w plecaku, rogi pudełka praktycznie nie są zdarte. Jedyne czego mi brakuje to jakaś wypraska. Jesteśmy zmuszani do trzymania wszystkiego w woreczkach strunowych, co przekłada się na dłuzszy setup gry, ale podejrzewam, że Lacerta nie chciała też zwiększać ceny, która i tak jest całkiem duża. Mimo to, przez ogrom elementów nie czuję żebym przepłacił. Wracając jeszcze do kart: nie można powiedzieć, że są wykonane z najwyższej jakości papieru. Łatwo się gną, a w niektórych miejscach powoli zaczyna schodzić farba. Nie można też powiedzieć, że są kiepskie, bo trzymają się naprawdę dobrze po kilkudziesięciu rozgrywkach.

Masa kart małych usprawnień

Zasady

Naszym zadaniem w grze jest tak gospodarować akcjami naszych chłopów, żeby na koniec wyjść z jak największą ilością puntków. Nie jest to takie łatwe, bo cały czas musimy martwić się o wyżywienie naszej rodziny. Stracić punkty też możemy na naprawdę dużo sposobów. Wystarczy po ostatniej turze nie mieć owcy, dzika, krowy albo chociaż jednego warzywa (jest jeszcze tego dużo, ale chyba nie ma potrzeby wymieniać) a już nasza punktacja leci w dół. 
Każdy gracz na początku ma do dyspozycji dwóch członków rodziny, których może wysyłać do wykonania różnych akcji. Mogą na przykład zaorać pole, zebrać drewno, posiać zboże albo wybudować nową izbę czy ulepszyć stare. Gra dzieli się na 6 etapów, a te zaś na 14 rund. Pod koniec każdego etapu następują żniwa, w czasie których musimy wykarmić rodzinę: 2 porcje dla dorosłego członka, 1 za dziecko. Rozmnażają się wtedy też zwierzęta, a z zasianych pól zbierane są znaczniki zboża i warzyw. Co każdą rundę dochodzi nam nowa akcja do wykonania. Plus dla autora, że wszystkie możliwe akcje, które pojawiają się w trakcie rozgrywki zamieścił na jednej karcie, posiadanej przez każdego gracza.

Instrukcja ma 12 stron, ale wystarczy przeczytać 8 żeby móc rozpocząć pierwszą grę. Jest napisana prosto i zrozumiale. Cały czas towarzyszą nam ilustracje i przykłady. Już po pierwszej lekturze wiadomo o co chodzi, a w razie wątpliwośći, które się zrodzą w trakcie gry, łatwo w niej znaleźć odpowiedzi. Choć czasami zdarzało się mieć pytania, których nie rozwiejemy instrukcją, więc trzeba pytać na forach, albo samemu ustalić jak ma być. Zasady wbrew pozorm nie są strasznie skomplikowane, a wytłumaczyć się je da w 5-10 minut. Większość moich współgraczy łapała wszystko już w trakcie pierwszej rozgrywki.

Duże usprawnienia

Rozgrywka

Uve Rosenberg w swojej grze zaprojektował dwa warianty: jeden rodzinny – dla początkujących i drugi – standardowy – dla graczy, którzy czują się już na siłach żeby zagrać ze wszystkimi elementami. W trybie familijnym nie mamy kart pomocników i małych wynalazków, a co za tym idzie – losowość jest praktycznie zerowa. Szczęście tutaj nie gra roli. Liczy się tylko umiejętność strategicznego myślenia i dostosowywania się do sytuacji. W drugim trybie pojawia się już losowość, ale jest ona na tyle mała, że do wygranej dalej nie wystarczy samo szczęście.
Choć gra przewidziana jest dla jednego do pięciu graczy najlepszą rozgrywkę otrzymamy grając w trójkę. Rozgrywka dwuosobowa również jest bardzo dobra(ale wygląda to na zasadzie pasjansa). Mam wrażenie, że piątego uczestnika wrzucono tutaj na siłę, bo gra ciągnie się niemiłosiernie długo, zwłasza jeśli gramy z ludźmi, którzy nie radzą sobie z szybkimi decyzjami. Jedna partia potrafi czasem trwać 3 godziny.
W Agricoli nie da się mieć jednej strategii od samego początku, bo nigdy nie wiemy co będzie robić reszta. Nie ma tutaj dużo interakcji. Jedyny sposób na zaszkodzenie przeciwnikowi to zabranie mu jakiejś akcji, którą chce wykonać. Podoba mi się to, że punkty są zliczane dopiero na koniec, więc do samego finału trwa zacięta walka, bo nie widać dokładnie kto wygrywa.
Do zwycięsta nie prowadzi również tylko jedna droga. Mamy mnóstwo kierunków, w które możemy iść. Balans jest naprawdę dobry, choć obserwując swoje gry zauważyłem, że wygrywałem częściej, kiedy budowałem ogrodzenia i inwestowałem wszystko w zwierzęta.
Miałem okazję zagrać w tryb solo, ale za bardzo mi nie podszedł. Jeśli już raz wygrałeś, to kolejne gry to tylko próba walki o jakieś dodatkowe punkty, a większość rozgrywek wygląda tak samo.

Podsumowanie

Agricola jest jedną z moich ulubionych pozycji na półce. Sięgałem po nią naprawdę często, bo lubię gry, w których nie potrzeba szczęścia do wygranej. Uwielbiam się czasami pomóżdżyć nad planszą a na koniec widzieć efekty mojej męczarni w postaci punktów. Drewniane elementy to jest fundament techniczny tej gry – gdyby każda gra była wydana tak solidnie, blogi byłyby pełne dobrych recenzji. Tak jak już wspominałem, brakuje mi tylko wypraski. Do żetonów warto zainwestować w pudełeczko z przedziałkami. Można kupić takie praktycznie w każdym sklepie z narzędziami i supermarketach. Zbędna jest możliwość grania w piątke, bo rozgrywka ciągnie się wtedy godzinami, ale za to można naprawdę fajnie porywalizować grając we trójkę. Solidne dzieło Rosenberga siedzi w topce BGG już szmat czasu co też świadczy o tym, jak dobra jest gra. Ode mnie dostaje solidne 5/5.
Przykładowe karty pomocników


Plusy
-Brak jednej drogi do zwycięstwa
-Ogromna ilość kart zmieniających za każdym razem grę

Minusy
-Brak wypraski

Bartosz Bednarczyk

Zapalony fan gier planszowych. Oddaje swój cenny czas na testowanie gier. Robi to z trudem, ale uważa, że ktoś musi się poświęcić i grać, a potem przekazywać doświadczenia kolejnym pokoleniom.

1 komentarz:

  1. Gra wygląda na naprawdę wciągającą. Świetna alternatywa dla farmerskich gier przeglądarkowych.

    OdpowiedzUsuń